Dzień 14. Dhaka
Przed południem mama panny młodej zabrała nas na obrzeża Dhaki aby popływać łódką. Bardzo nam się to spodobało gdyż była to relatywnie spokojna odskocznia od obłędu panującego w centrum. Mała tradycyjna łódka delikatnie kołysała nas podczas, gdy mama panny młodej opowiadała nam o swoim dzieciństwie, o tym jak rozwija się Bangladesz, jak w niektórych rejonach wciąż podróżuje się jedynie łodziami oraz o tym jak bardzo różni się ich życie w Kanadzie od tego, które prowadzili tutaj.
Wieczór spędziliśmy na weselu. To już ostatnia impreza. Na szczęście, bo łatwo wyczuć ogólno panujące zmęczenie zarówno pary młodej, jak i ich rodzin oraz reszty gości. Była to zdecydowanie najnudniejsza uroczystość ze wszystkich. Ślubne rytuały zostały już dopełnione, więc tego wieczoru zaserwowany został jedynie wystawny posiłek oraz (jak zwykle) kilkugodzinna sesja z parą młodą. Zastanawia mnie jak oni spędzali te wszystkie przyjęcia przed wynalezieniem aparatów cyfrowych...?