poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Przeprowadzka


Lany Poniedziałek, ale ze Śmigusa nici. Pogoda jest okropna, wieje zimny wiatr i pada deszcz. W tym roku Wielkanoc minęła w sumie niezauważona.

Dawno jestem po przeprowadzce, a mieszkanie jest już posprzątane. Z chińskiego poziomu czystości przeszło na europejskie 'może być'. Jeszcze tylko w kuchni zostało kilka rzeczy do doczyszczenia i będzie super. Te mądrale z reklam środków czystości powinny przetestować swoje cuda na chińskich kuchniach. Od razu zrzedłaby im mina...

Przeprowadziłam się niecałe dwa tygodnie temu. Teraz mieszkam na tym samym osiedlu co Kuba Polak. (Można sprawdzić można na mapie, klikając w 'lokalizacja' pod postem. Musi być włączona opcja mapa a nie satelita, bo ta nie pokrywa się z rzeczywistością.) Swoje rzeczy przewoziłam na skuterze. W Europie pewnie to wszystko ledwie zmieściłoby się do vana, ale w Chinach nie ma takiej rzeczy, której nie dałoby się przewieźć na skuterze. Materac zrolowany razem z pościelą na siedzeniu dla pasażera, 3 kartony między nogami, plecak na plecach, jakieś pudełko i kwiatek w kufrze oraz walizka na ubrania przywiązana za skuterem. (Tak, torba jechała po ulicy, przywiązana z tyłu. Jakby ktoś był ciekawy, to wyciąga 35 km/h. Kółka całe, z lekkim sercem mogę polecać teraz firmę Samsonite:) Mniej więcej tak objuczonym skuterem zostały wykonane trzy rundki i po krzyku.

Potem zaczęło się sprzątanie. Ten etap Wam oszczędzę. Wspomnę tylko, że w międzyczasie przyszło trzech Chińczyków, żeby pomalować sypialnię. Jeden do roboty, dwóch do zarządzania. W pokoju są cztery ściany, na trzech z nich wyrosło coś czarnego i mieli to zamalować. Stanęli na środku i się zaczęło: co by tu zrobić, żeby się nie narobić. "To my pomalujemy tą ścianę i tą" (Dwie z czterech, stary kolor pomarańczowy, a nowy zółty.) Na to ja, że przecież trzecia ściana też jest brudna i że nie mogą jej tak zostawić. Ręce mi opadły. Po dłuższych pertraktacjach zgodzili się na pomalowanie także i trzeciej ściany. Wtedy zaczęło się przekonywanie, że jedna pomarańczowa ściana w żółtym pokoju będzie wyglądać ślicznie. Tak to sobie mogą malować w domu. W końcu stwierdzili, że pomalują jeszcze wokół drzwi. A nad i za szafą?! "Przecież tam nie widać.." O nie! Zagroziłam, że zadzwonię do właściciela i się go zapytam co on na to. Od razu okazało się, że da się pomalować i nad szafą i za szafą. Dwóch zarządzających poszło, został jeden od malowania, tylko z pędzlem i farbą. Zero jakiegokolwiek zabezpieczenia, za to 'zapał' do pracy. Syf zostawił niemiłosierny, jeszcze mi na odchodne powiedział, że jak chcę mieć czysto to żebym sama sobie posprzątała.

Ale za nim go wypuściłam, poszłam sprawdzić co tam jeszcze zmalował. Nad oknem zostawiony pomarańczowy pasek. Na pytanie co to jest, spokojnie odpowiedział, że tam się nie da, bo jest karnisz. Jak zobaczył śrubokręty, to jednak dało się pomalować bez odkręcania. Jak poszłam sprawdzić pasek pod karniszem, to okazało się, że nad klimatyzatorem też jest niepomalowane. Zostawił pomarańczowe, bo nie dosięgał. Dostał wyższe krzesło i wróciłam za kilka minut. Kilka poprawek i wręczyłam mu jeszcze szmatę do starcia plam na podłodze. Przetarł kilka jak nad nim stałam, a jak poszłam do toalety, to wtedy szybko ulotnił się z mieszkania i resztę musiałam skrobać sama. Na koniec wróciło dwóch zarządzających przesunąć szafę na miejsce. Po przesunięciu mebla odsłoniła się pomarańczowa plama na sąsiedniej ścianie. Ręce mi opadły. Na szczęście pan malarz wspaniałomyślnie zostawił mi farbę i pędzel.

Dwa dni później przyszło kolejnych trzech Chińczyków z nowym materacem (trzeba było wymienić bo stary strasznie śmierdział pleśnią). Dwóch od noszenia, jeden od stania na korytarzu. Wnieśli, położyli, ściągnęli folię, wszystko super. Spytałam się co ze starym, zaproponowali że wyniosą. Super, aż mnie to zdziwiło. I rzeczywiście było zbyt piękne, żeby było prawdziwe. Okazało się, że materac wynieśli, ale tylko za róg. Ja go nie widzę ze swojego mieszkania, ale zostawili go przed windami, więc jest to pierwsza rzecz która wita mieszkańców na naszym piętrze. I cuchnie niemiłosiernie. Ayi (sprzątaczka) mi powiedziała żebym się nie przejmowała, bo przecież ktoś go w końcu zabierze. Rowery znikają, to dlaczego materac miałby nie zniknąć? Na razie jesteśmy na etapie otwierania okien na korytarzu żeby zniwelować nieprzyjemny zapach.

To by było na tyle z moich perypetii mieszkaniowych. Jak coś się jeszcze ciekawego wydarzy, na pewno dam Wam znać.

5 komentarzy:

  1. Hej, Soniu :)
    Zapał do pracy w opisanych przez Ciebie przypadkach, stosunek liczby pracowników do trudności zadania, jakość i (nie)dbałość wykonania, przygotowanie do pracy i stan miejsca pracy po jej wykonaniu - to wszystko brzmi mi tak bardzo znajomo z paru innych miejsc na świecie. I to niezrozumienie w oczach na zwróconą uwagę ("ale o co chodzi?") :) Bez dwóch zdań wymaga to pewnej wytrwałości i jest dość uciążliwe. Rozumiem to aż nadto, choć pewnie to dla Ciebie niewielkie pocieszenie :)
    Dzielna jesteś. Powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wierzę...:) Jak mam dobry dzień to bardzo mnie to bawi, gorzej jak się trafi mniej wesoły humor, ale na szczęście takich dni mam tu niewiele:)

      Usuń
  2. 嘿,我不知道,如果你知道是谁吗?可能不知道金发碧眼的猴子,但嘿!我真的很喜欢您的博客,照片(与椅子摄是伟大的)这也不错,这是当然更好我要读你的冒险故事:),它始终是1对我来说机会是一支劲旅,甚至一点点你笑了!他他他这么红猴我...UPS...全部新闻! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawa jestem jak się google tłmuacz spisał?:) xoxo Monika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nawet nieźle, przynajmniej na początku:) haha, fajny pomysł!!!

      Usuń