sobota, 24 listopada 2012

Donghua Rush!!!!


Właśnie wróciłam z wyścigu! Było ekstra! Cały dzień biegaliśmy po całym Szanghaju robiąc szalone rzeczy! Całowaliśmy manekiny, organizowaliśmy uliczny taniec, abo śpiewaliśmy przy ladzie w karaoke, lub przez megafon w parku! Tańczyliśmy też Gangnam Style w metrze i ćwiczyliśmy taiji z Chińczykiem, którego lekko wyprowadziliśmy z równowagi. Żaden mistrz nie wytrzyma grupki białasów dookoła siebie niezdarnie naśladujących jego ruchy. Trzeba przyznać, że nieźle się trzymał, ale i tak po chwili wybuchnął śmiechem. 

Było kilka zadań, które dostarczyły nam szczególnych wrażeń. Na przykład zrobienie sobie zdjęcia z policją, która dzisiaj była wyjątkowo nieprzyjazna... Jedliśmy też kurze łapki, smażone tofu (sam zapach zbiera na wymioty) i suszoną jaszczurkę. Oblecha! Już przed wyścigiem podejrzewaliśmy, że będzie trzeba zjeść coś obleśnego i zawczasu podzieliliśmy się obowiązkami. A więc: Rich Amerykanin przyniósł ketchup, ja, Eddy Nepalczyk i Mitchell Amerykanin jedliśmy te wszystkie wstrętne rzeczy, a Drishya Nepalczyk i Gileno Brazylijczyk wymiotowali:) Jedzenie wstrętnych potraw to nie jedyne zadania powiązane z żywnością jakie nas dzisiaj czekały. Potrzebowaliśmy też przekonać ulicznego kucharza, aby pozwolił nam samodzielnie przyrządzić grilla, a drugiego żeby samodzielnie przyrządzić smażone noodle. Trzeba było też wynegocjować jedno baozi za darmo (to takie chińskie pampuchy z nadzieniem w środku, zdjęcie tutaj).

Nieźle też ubawiliśmy się robiąc ludzką piramidę przed świątynią Jingan, albo fejkując 3 wygrane z Chińczykiem w "papier, nożyce i kamień". Biedny był tak zdezorientowany, że od razu widać że wszystko jest ustawione. Dużo śmiechu było też przy wykonywaniu zadania "zróbcie sobie zdjęcie z publiczną toaletą". Zostałam zaciągnięta przez facetów do męskiej toalety i zrobiliśmy sobie zdjęcie stojąc w rzędzie przy pisuarach!

Część zadań, takich jak "zróbcie sobie zdjęcie z zachodnim kucharzem", albo "zróbcie sobie zdjęcie wśród wielu kolorów", wymagała odrobiny kreatywności. My zrobiliśmy sobie zdjęcie z Harland'em Sanders'em, założycielem KFC. Część zadań pozwalała na zupełnie dowolną interpretację. "Zróbcie zdjęcie w najwyższym miejscu", "zróbcie zdjęcie w najniższym miejscu", "zróbcie sobie zdjęcie ze zwierzęciem", etc. Najwyższe miejsce dostarczyło nam trochę wrażeń, gdyż mogliśmy sobie robić zdjęcie w najwyższym budynki w Szanghaju - WFTC (więcej tu), ale były dodatkowe punkty za kreatywność i poświęcenie. Postanowiliśmy, więc pójść do Grand Hyatt Hotel w Jinmao Tower, bo Gileno Brazylijczyk wiedział jak dostać się na wyższe piętra. Nie mogliśmy wejść nigdzie, gdzie trzeba było płacić za wstęp, gdyż mieliśmy ograniczone środki finansowe i zakaz używania własnych. I się dostaliśmy! Najtrudniejszym momentem było przejście przez bramki do pierwszej windy. Z tym był problem - wszędzie pełno ochroniarzy. Ale potem poszło już łatwiej. Przez labirynt wind i schodów dla gości, potem windą dla personelu i schodami przeciwpożarowymi, w końcu dotarliśmy aż na 94 piętro! Po drodze tylko zgubiliśmy Drishye Nepalczyka, który zagubił się gdzieś w jakimś korytarzu (oczywiście bez telefonu). Ale w drodze powrotnej udało nam się go odnaleźć i wyruszyliśmy dalej.

Na metę dotarliśmy jako druga drużyna, co nie znaczy, że przegraliśmy. Te grupy, które wróciły na czas miały szansę wziąć udział w dodatkowym zadaniu. Mieliśmy zebrać w ciągu godziny jak najwięcej ulotek z pobliskich restauracji. Ostatecznie wygra ta drużyna, która zdobędzie najwięcej punktów. Z każdą grupą chodził "camera guy" i dokumentował nasze dokonania, a teraz jury oceni i przyzna punkty. Dokładne wyniki ogłoszone zostaną za tydzień (wtedy też mają dać nam zdjęcia i nagrania) - oczywiście dam znać jak nam poszło! Trzymajcie kciuki!

PS. Wciąż nie mogę uwierzyć, że nikt z nas nie został dzisiaj aresztowany! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz