niedziela, 13 stycznia 2013

Migrujący pracownicy

Zgodnie z obietnicą, dzisiaj rozwinę temat robotników oraz innych osób pracujących fizycznie w Chinach...

Na początek przypomnę raz jeszcze, że Chiny to ogromny i bardzo różnorodny kraj. Dla zobrazowania; powierzchnia Chin jest porównywalna z powierzchnią Europy, są tu najwyższe góry i jedne z najdłuższych rzek świata, pustynie, stepy i tajga. Może zdarzyć się tak, że w tym samym czasie jeden region nękany jest przez suszę, a drugi przez obfite monsuny. Ponadto, populacja Chin niemal dwukrotnie przewyższa europejską i wyróżnia się tu aż 56 mniejszości narodowych, to więcej niż jest państw w Europie! To kraj, w którym jeździ się po prawej i po lewej stronie (Hong Kong i Macau) i gdzie jednocześnie obowiązują dwa systemy polityczne (osobny na Tajwanie). Trzeba pamiętać też, że istnieją tu ogromne dysproporcje pomiędzy miastami i wsiami, oraz pomiędzy poszczególnymi prowincjami. Ja opiszę generalną sytuację robotników w Chinach, ale głównie skupię się na swoich własnych obserwacjach z Szanghaju.

Migrujący pracownicy w Chinach.
Bardzo charakterystycznym zjawiskiem w Chinach to migrujący pracownicy (ang. "migrant workers").  Są to ludzie, którzy wyruszają z rodzinnych prowincji do bardziej rozwiniętych regionów w poszukiwaniu pracy. Najczęściej migrują z rolniczych terenów w centralnych prowincjach na wschód, do nadmorskich prowincji oraz okolic stolicy. Wschodnie prowincje, a w szczególności duże miasta takie jak Szanghaj, Shenzhen, czy Pekin dają znacznie lepsze perspektywy finansowe. Sytuację obrazuje poniższa mapa; obszar zaznaczony na jasnoszary to prowincje, które są opuszczane na rzecz tych, zaznaczonych na ciemnoszary. 


Większość migrujących pracowników to rolnicy, ale część z nich to także byli pracownicy fabryk. Migrują nie tylko mężczyźni, ale także kobiety, często przenoszą się całe rodziny z dziećmi. Mężczyźni najczęściej pracują na budowach, a kobiety zatrudniają się jako sprzątaczki, lub wykonują inne lekkie prace fizyczne. To główne źródło taniej siły roboczej oraz główna siła napędowa urbanizacji w Chinach. Czasami zdarza się też, że migrujący pracownicy przewyższają liczebnie właściwych mieszkańców. Taka sytuacja ma obecnie miejsce w Yiwu (义乌), małym przemysłowym mieście w prowincji Zhejiang.

Jak już wspomniałam wcześniej, wielkie miasta jak Szanghaj dają najlepsze możliwości finansowe, dlatego tutaj jest największy napływ ludności. Władze starają się to ograniczyć i, z tego co wiem, przeciętny Chińczyk nie może tu zamieszkać od tak sobie. Potrzebne są przepustki.

Ludzie spoza Szanghaju wykonują najprostsze prace. Wszystkie ayi (sprzątaczki), z jakimi miałam okazję porozmawiać, były z prowincji Anhui. Jedną z nich poznałam bliżej, bo pracowała u mnie przez jakiś czas. Powiedziałam mi, że zatrudniła się u jakiejś bogatej rodziny i zarabia 4,000 yuanów na miesiąc (żeby przeliczyć na nasze, podziel przez 2). Dodatkowo dorabia sobie jeszcze u innych bogatszych rodzin chińskich oraz u zagranicznych studentów. W sumie, jej dochód przekraczał 5,000 yuanów. Chyba nieźle w porównaniu do naszej płacy minimalnej...? Do tego oczywiście należy jeszcze doliczyć dochód jej męża. Żyjąc oszczędnie na pewno starcza im w zupełności na wszystkie potrzeby; Chińczycy to bardzo oszczędny naród.

Jeżeli chodzi o robotników, to nie znam dokładnych danych. Z jednej strony bardzo częstym widokiem są pracownicy śpiący na budowie lub w remontowanych lokalach, z drugiej za to może być to ich własny wybór (żeby zaoszczędzić więcej pieniędzy). Trzeba pamiętać o chińskiej mentalności. Dla nas najważniejszy jest "dom", potem idą auta, telefony i inne przedmioty krótkoterminowe. W Chinach jest inaczej, tu bardzo ważne są pozory - "zachowanie twarzy", czyli ważne jest to co widać na zewnątrz. Tutaj wszyscy mają iPhony, BlackBerry i inne smartphony. Nasz nauczyciel z Ekonomi opowiadał nam, że kiedyś prowadził wykład w jakimś mniejszym mieście poza Szanghajem. W pewnym momencie poprosił, żeby podnieśli rękę wszyscy studenci, którzy korzystają z iPhona. Na oko, zgłosiło się 3/4 sali. Chińczyków zawsze dziwi, że większość obcokrajowców korzysta ze starszych, czasami podniszczonych, telefonów. Kiedyś naprawiałam starego iPhona, bardziej przypominało to jego reanimację niż faktyczną naprawę. Chińczyk, który się tym zajmował zapytał się mojego kolegi (też Chińczyka) czemu ja po prostu nie kupię sobie nowego telefonu. Mój kolega, który często podróżuje do Europy, odpowiedział mu: "oni wszyscy tak robią, większość z nich ma stare telefony".

Wracając do robotników. Na wykładach z zarządzania zasobami ludzkimi nasz wykładowca tłumaczył nam system pomocy społecznej w Chinach. Głównie chodziło o system emerytalny i zasiłki dla bezrobotnych. Powiedział nam, że na wsiach każdy ma przydzielony kawałek ziemi, z którego powinien wyżyć, i dlatego rolnicy są traktowani jako zatrudnieni. Na moje pytanie dlaczego tak dużo ludzi migruje ze wsi, skoro jest im tam tak łatwo i wygodnie, nauczyciel już nie odpowiedział. Oczywiście nauczyciel to Chińczyk... Teoretycznie płace robotników nie są duże, ale z drugiej strony jeżeli zaoszczędzą swoją pensję zarobioną w Szanghaju (na przykład nie płacąc za miejsce do spania), to mogą z niej spokojnie wyżyć z całą rodziną w swoim rodzinnym mieście/wiosce. Staje się tak, gdyż Szanghaj jest bardzo drogi, ale koszty życia poza nim są znacznie niższe, czasami nawet kilkadziesiąt razy niższe. Myślę, że wszystko zależy od tego jak kto się zakręci.

Tak wygląda sytuacja w Szanghaju. Nie wiem jak jest w innych dużych miastach, nigdy też nie byłam na prawdziwej chińskiej wsi. To co można zaobserwować przejeżdżając, nie daje pełnego obrazu. W Chinach są bardzo biedne regiony, szczególnie te na zachodzie, ale jak udowodniła moja ayi nie jest to sytuacja bez wyjścia, jeżeli ktoś się wysili i wykaże się odrobiną operatywności.

Oglądałam dawno temu film pod tytułem Szanghajskie sny (Shanghai Dreams). Film ukazuje życie na chińskiej wsi oraz marzenia, zwyczaje i mentalność jej mieszkańców. Warto obejrzeć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz