poniedziałek, 19 marca 2012

Mieszkanie


Od dwóch tygodni próbuję znaleźć mieszkanie do wynajęcia. Swoją frustrację postanowiłam wyładować na blogu. Sytuacja jest dokładnie taka sama jak pół roku wcześniej, tyle że drobne doświadczenie nieznacznie ułatwia sprawę.

Aby przybliżyć wam rozmiar problemu zamieściłam tu jedno (jakże wymowne) zdjęcie. Znalazłam je przypadkiem, szukając mieszkania w internecie. Wyobraźcie sobie jak one wszystkie muszą wyglądać w rzeczywistości, jeżeli reklamowane są w ten sposób. To zdjęcie ukazuje dobitnie 3 rzeczy. Znaczenie marketingu dla przeciętnego Chińczyka, poziom zaawansowania chińskiej estetyki oraz tutejsze rozwiązania budowlane. Już wyjaśniam to ostatnie. Widzi ktoś tu prysznic? Ano. A ten cienki sznurek w rogu po prawej stronie? Tak jak mopa można wyjąć z kranu, fugi zeskrobać, a kafelki doszorować (chociaż nie wiem czym, bo brakuje tu tego typu środków - brak popytu), to prysznica znad pralki się nie przeniesie. To jedna z kilku milionów chińskich łazienek zbudowanych w ten sposób. O zasłonce oczywiście zapomnij. Podczas prysznica od razu umyje się z tobą cała łazienka.

Kiedy mieszkałam w Chinach 7 lat temu, wyglądało to podobnie. Łazienka była o niebo czystsza, ale co z tego, skoro całe pomieszczenie było długie na 1,7 m i szerokie na niecały metr, a mieściło prysznic, umywalkę, kibel, lustro i 2 szafki na kosmetyki. Nie ma rzeczy, z którą Chinole by sobie nie poradziły. Ma być łazienka, to będzie. Wielokrotnie widziałam łazienki, w których prysznic był zamontowany dokładnie nad toaletą. Ale tego typu rozwiązania budowlane chyba nie stanowią dla nich problemu. 

Wrócę jeszcze na moment do wspomnianego wcześniej portalu z nieruchomościami do wynajęcia.  Znalazłam mieszkanie w super cenie i w odpowiadającej mi lokalizacji. Zdjęcia super - czysto, schludnie, nowocześnie. Od razu ciach za telefon i dzwonię do osoby z ogłoszenia. Spotkanie jeszcze tego samego dnia. Kuba zerknął na zdjęcia i "o! ale zajebiste, aż pojadę razem z tobą zobaczyć". Od razu okazało się, że to pośrednik, a nie właściciel, ale ok, dla takiego mieszkania może być i przez agencję. Wchodzimy do budynku, już jest bardzo średnio. Klatka bardziej przypomina bunkier, ale dzielnie idziemy dalej. Mieszkanie przerosło nasze najśmielsze oczekiwania. Stęchlizna, brud, smród. Ja chciałam od razu stamtąd wyjść, ale Kuba: 'E, no co ty. Choć zobaczymy całe, rzadko widzi się coś takiego'. W jednej sypialni zamiast łóżka - prycza, w drugiej - 4 deski i kilka sprężyn obciągniętych materiałem. Żeby doczyścić szyby trzeba by było je wymienić. Ściany ubrudzone wszystkim. Kuchnia gorsza niż na reklamach środków do czyszczenia. Łazienka to samo. (W ramach ciekawostki dodam, że kibel był granatowy.) Patrzymy na to wszystko i najzwyczajniej wybuchnęliśmy śmiechem. Zdezorientowany facet pyta się o co chodzi. My na to, że przecież to nie mieszkanie ze zdjęć. Wyciągam laptopa i pokazuję o które mi chodzi. A on mi na to bez ogródek, że to fałszywe przecież. 'Jak to?' 'A jak idziecie do McDonald'a i widzicie hamburgera na zdjęciu, to myślicie, że w rzeczywistości też będzie tak dobrze wyglądać?' Na tym skończyły się moje poszukiwania w internecie.

Nasza Ayi (sprzątaczka) próbowała nam pomóc w szukaniu mieszkania. Znalazła trzy, umówiła terminy i poszliśmy (ja, ona, i dwójka moich współlokatorów - C. Indonezyjka i R. Niemiec). Ale jak tylko pośrednik nas zobaczył, to się okazało, że właściciel żadnego mieszkania jednak dzisiaj nie może się z nami spotkać. I jak gdyby nigdy nic zaczął oprowadzać nas po największych syfozach. W jednym mieszkaniu wejście do sypialni było tylko przez łazienkę. Czasami takie przejścia są też przez łazienkę do kuchni... Kto w ogóle wpadł na pomysł żeby zaprojektować coś takiego?! W Chinach wszystko jest możliwe.

No nic, jak na razie pozostaje mi tylko cierpliwie i wytrwale szukać...

1 komentarz:

  1. No tak :) trochę wam współczuję tego wszystkiego :)
    Ja marzyłem o Chinach ale jak zobaczyłem jaka tam jest rzeczywistość to szczerze powiedziawszy zrezygnowałem z wyjazdu :)
    Przejrzałem na oczy ale bez klapek :)

    Wolę pozostać jednak w naszej kochanej Europie :)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń