poniedziałek, 21 września 2015

Załadunek kontenera

Słowem wstępu wyjaśnię, że kilka miesięcy temu podjęłam pracę w fabryce oświetlenia w Chinach. Dzisiaj postanowiłam podzielić się z wami swoimi "przygodami” z miejsca pracy. Głównym bohaterem dzisiejszego wpisu będzie Charles, czyli chińczyk “zarządzający” tą fabryką.

Kontener został zamówiony na poniedziałek rano, czyli na dzisiaj. Gdybym nie przyszła w sobotę do pracy, to dzisiaj w nie byłoby co ładować. W sobotę miało przyjść brakujące szkło, ale Charles chyba się nie spodziewał, że będzie na czas, bo nawet nie organizował na ten dzień produkcji. TO CO TY ZAMIERZASZ ZAŁADOWAĆ W PONIEDZIAŁEK?!?! Dopiero jak zaczęłam tłuc głową o stół, to zdał sobie sprawę, że znów zrobił coś bez sensu i zorganizował produkcję na niedzielę. Czyli w poniedziałek już wszystko powinno być jak należy…

A to dopiero początek. Przychodzę dzisiaj rano do fabryki a tu... kontenera nie ma, packing listy nie ma, asystentki od załadunków nie ma… Dzień jak co dzień. GDZIE KONTENER?!? "Nie dostaliśmy odpowiednich dokumentów i nie przysłali" Gówno prawda. Pewnie znów coś namieszał, żebyśmy następnym razem korzystali ze spedycji, z której dostaje łapówki. A GDZIE DOKUMENTY DO ZAŁADUNKU?!? "Przecież jest wykaz stanu magazynu" Od 6 dni ta sama odpowiedź... Zawsze zaczyna interesować się listą packingową dopiero jak pod firmę podjeżdża kontener. A GDZIE TWOJA ASYSTENTKA?!? "Myślę, że zaraz będzie" Wcale nie będzie. Ma cię dość i pewnie dlatego nie przyszła dzisiaj do pracy.

Kontener miał być w firmie o 8 rano. O 12 dowiedziałam się, że Charles’owi udało się “załatwić” załadunek na popołudnie. Ściągnął ich na 13.00, dobrze wiedząc, że wtedy nie zaczniemy ładowania, bo przecież nie ma asystentki, która jest odpowiedzialna za dokumentację. W końcu ściągnął ją do fabryki na siłę. Dziewczyna nie mogła już z nim wytrzymać i zwolniła się miesiąc temu. Zgodnie z chińskim prawem ma miesięczny okres wypowiedzenia, a to jej ostatnie dni, więc i tak jak na chińskie realia to cud, że w ogóle pojawia się w pracy. Większość Chińczyków znika zaraz po złożeniu wypowiedzenia, za co zgarnia jeszcze dodatkową pensję (za ten ostatni ciężko przepracowany miesiąc.”) Asystentka twierdzi, że nie przyszła do pracy, bo Charles jej tak kazał. Pewnie chciał mi utrudnić pracę, bo to pierwszy kontener, za którego załadunek odpowiadam osobiście. Jeżeli mi się podwinie noga, to Charles będzie miał na kogo zrucić odpowiedzialność za swoją niekompetencję.

Pakowacze czekali bezczynnie prawie godzinę na rozpoczęcie pracy. Prawie wszystko ruszyło, kiedy okazało, że kontener jest zalany. Zamieszanie, nikt nie wie co robić… Dotykam. No mokry, ale tylko trochę. Wgramoliłam się więc do środka (w spódnicy), wymacałam całą podłogę i oczywiście wcale nie zalany, tylko wilgotny. Po prostu trochę napadało jak otwierali. Kryzys zażegnany, ŁADUJEMY! 6 godzin opóźnienia, ale ŁADUJEMY! Od biedy znalazła się nawet packing lista, co prawda ze stanem magazynu sprzed 2 dni, ale jest. Od czwartku dopominam się o listę towarów do załadunku, na co Charles ciągle odpowiadał, że przecież jest raport stanu magazynu. Dzisiaj w trakcie ładowania, okazało się, że jednak to są dwa osobne dokumenty i znów próbował nam zmienić listy w trakcie załadunku. Wrrr!

Zgodnie z chińskimi wymogami, wszystkie kartony w kontenerze muszą być kolejno ponumerowane. Oczywiście 3/4 towaru w magazynie bez numerów... I znów dziobanie cyferek na ostatnią chwilę. Wszystko szło by dobrze, gdyby Charles trzymał się od tego z daleka, ale oczywiście nie ma co robić (przecież sterty nowych produktów do wyceny mogą poczekać), to przyszedł namieszać przy załadunku. Zaczął krytykować asystentkę, przeszkadzać innym w pracy i podnosząc ogólne ciśnienie. Darł się na nią przy wszystkich, znowu grożąc, że nie wypłaci jej pensji. W końcu puściły jej nerwy i też zaczęła krzyczeć. Charles nakręcił się jeszcze bardziej i zaczął ją szarpać!! Na szczęście nowy zakupowiec szybko go odciągnął i asystentka uciekła z fabryki. Cyrk na kółkach. Charles faktycznie ma inteligencję emocjonalną pięciolatka, ale do rękoczynów doszło tu pierwszy raz. W międzyczasie okazało się jeszcze, że bez mojej wiedzy do kontenera została załadowana maszyna do wycinania szkła. Nawet jej na oczy nie widziałam, nic ze mną nie skonsultowali! Wymiary? Waga? Nic! Jak w trakcie takiej akcji można zapanować nad stanem listy packingowej? (Odpowiedzi można udzielać w komentarzach pod spodem:)

Mimo, że Charles miał się trzymać z dala od kontenera i nadrabiać swoje zaległości w pracy, to się uparł, że skoro nie ma asystentki, to nic nie wyjdzie z magazynu póki on na to nie pozwoli. Ładowanie trwało 2 razy dłużej niż powinno, bo on razem z nowym zakupowcem i Tomem od QC numerowali kartony; Charles DYKTOWAŁ kolejne numery, nowy zakupowiec pisał, a Tom się patrzył. Wypuszczenie jednej palety trwało po kilkanaście minut, co absolutnie nie znaczy, że wszystko szło powoli, ale dokładnie. Zapanowanie nad tym co działo się w magazynie graniczyło z cudem. Te numery nigdy się u nas nie zgadzały, ale dzisiaj Charles postawił sobie za punkt honoru uprzykrzenie mi ładowania i wprowadzenie możliwie jak najwięcej zamieszania podczas załadunku. Najważniejsze, żeby stan towaru się zgadzał z listą, a drobne różnice w numerach kartonów są zaniedbywalne. Nawet jakby się do tego przyczepiła jakaś przypadkowa kontrola, to 200 RMB w łapę i po krzyku. Za to niezgodności w asortymencie to już duży problem i znacznie bardziej kosztowna sprawa. A na koniec jeszcze mój ulubiony punkt programu: ładowanie produktów prosto z linii produkcyjnej. 6 palet lamp robionych i pakowanych na ostatnią chwilę. Uwielbiam to! Nawet zatrudnieni pakowacze mieli tego dość.

Jeszcze wisienka na torcie: tak strasznie nie ogarnął dzisiejszego załadunku, że w sumie nie miał pojęcia, co weszło do kontenera a co nie. Wysłał więc moją packing listę jako swoje dzieło. To po co było mu się tam w ogóle pchać?

Tak naprawdę u nas każdy załadunek jest pełen atrakcji. Kiedyś podczas załadunku na zmianę towar był wsadzany i wyciągany z kontenera. W rezultacie z 220 srebrnych abażurów dostępnych w magazynie, na papierze do kontenera weszło 360. Po czym kolejnego dnia na stanie nie było ani jednej sztuki. W rzeczywistości do Polski dotarło 80. Z czarnego koloru tego samego modelu z 200 sztuk zapakowane zostało 200, co nie powinno nikogo dziwić, ale ilość 280 sztuk w magazynie kolejnego dnia jest już trochę zastanawiająca. Faktycznie do Polski dotarło ich 60. Chińskie czary mary:D Jednego razu, pakujemy sobie spokojnie, bez większych komplikacji, ale zaczęło padać. No i trzeba było przerwać, żeby nie zamokły kartony. Jak tu pada to nie jakaś tam mżawka, tylko porządny monsun. Od razu walimy do kierowcy, żeby przestawił kontener pod dach. A on NIE! Ja czekam, asystentka czeka, pakowacze czekają, on sam czeka, wszyscy czekają, a on nic! Myśleliśmy, że może nie chce się zmoczyć, to przyniosłam mu parasolkę i zaproponowałam, że nawet go odprowadzę pod drzwi, ale nie. Jemu po prostu się nie chciało. Jak się w końcu zgodził, to się znowu okazało, że się nie da bo inne auta blokują wjazd. Aaaaaaaa! Jak pakowaliśmy kolejny kontener była podobna sytuacja, tylko tym razem nie dało się przestawić kontenera, bo nieostrzeżenie odjechał przód ciężarówki. Innym razem Charles próbował wrzucić do kontenera wadliwe produkty, żeby nie trzeba było ich naprawiać. Z 200 lamp  wybrałam 70 najładniejszych, a reszta miała iść do przemalowania. Na co do kontenera ładują prawie setkę! To ja to wszystko przeglądałam trzy razy dzień wcześniej do 22 wieczorem, żeby on mi potem to badziewie wysyłał do Polski?! I kolejna jatka murowana…


PS. Dalszy ciąg Charles'owych perypetii już w krótce!


10 komentarzy:

  1. wow, fajnie się czyta...ale dla mnie nie do uwierzenia że tak można pracować :)

    OdpowiedzUsuń
  2. cierpliwość...cierpliwość cecha chyba bardzo pożądana w tej szerokości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj tak, chyba wrócę stąd do Polski jako święta ;)

      Usuń
  3. Ciekawy wpis, sporo rzeczy się dowiedziałem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, ja za to wypracowałam kolejne pokłady cierpliwości :D

      Usuń
  4. No no, proszę proszę :) Świetny jest ten blog :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie zazdroszczę takiej pracy.. a raczej takiego Charles'a ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A powiem szczerze, że mi się podoba. Lubię wyzwania :D

      Usuń