środa, 9 stycznia 2013

Powtórka z rozrywki: Malowanie.

Znowu ogrzybiła mi się ściana w sypialni. W Chinach jedyny sposób radzenia sobie z takimi rzeczami, to malowanie. Metoda tak skuteczna, że trzeba malować średnio raz na 6 miesięcy. Słabo mi się robi na samą myśl o malowaniu z zeszłego roku (szczegóły tutaj), ale trzeba w końcu stawić czoła rzeczywistości, bo inaczej zarosnę grzybem... 

No i przyszedł Chińczyk malarz. Przyszedł, popatrzył i powiedział, że wróci jutro. Ja do niego, że czemu nie pomaluje dzisiaj? A on do mnie, że jak to, ledwo przyszedł i już ma pracować? Tak to się nie da, bo on najpierw musi kupić farbę i w ogóle... dzisiaj się nie wyrobi, najwcześniej to jutro. Z doświadczeniem z zeszłego roku, nie odpuszczam. "Przecież jeszcze nie ma 11 rano, dasz radę po południu." A ten dalej, że nie da rady, bo trzeba farbę kupić, i że numer farby musi znaleźć i że cośtam. Po telefonach do współlokatorki Haru (ta niby Północna Koreanka) i kilkunastominutowych pertraktacjach w końcu się zgodził przyjść koło 2.

No i przyszedł, z kolegą. Zszokowali mnie już na wejściu przynosząc folię i taśmę zabezpieczającą. Potem, ponownie, ściągając firanki, zasłonki, wynosząc zbędne meble z pokoju, gipsując dziury w ścianach i zdrapując zacieki i spuchniętą farbę. W mgnieniu oka doszłam do siebie, jak rozcieńczyli farbę 1:3 z wodą, "bo za gęsta". No tak, po co malować tak, że żeby nie przebijało, co nie? Ale już za późno, farba rozcieńczona. Mina mi też lekko zrzedła jak zaczęli się migać od przesuwania szafy, "bo za ciężka". I co ta białaska im znowu wymyśla? Za szafą malować? A kto się patrzy za szafę? Aby wykazać dobrą wolę, wyciągnęłam z szafy kilka pustych kartonów i parę wieszaków. Placebo podziałało - ruszyli wielki mebel i zabrali się za malowanie.

No nic, zobaczymy jak im pójdzie. Właśnie siedzą i malują, a ja siedzę i pilnuję. Powiem szczerze, że nieźle im idzie. (Tfu, tfu, żeby nie zapeszyć:) Właśnie jeden zamiata! Nie to co w zeszłym roku. Facet powiedział, że nie posprząta, bo przyszedł tu malować, a nie sprzątać, od tego są ayi (sprzątaczki). Ja mu na to, że porządnie nie pomalował, to niech chociaż po sobie posprząta. Odparł, że jak mi się nie podoba to mam sama dokończyć i wspaniałomyślnie wręczył mi pędzel.

Ci teraz, właśnie skończyli. Powiem szczerze, że pomalowali dobrze i prawie nie zostawili syfu. W porównaniu do tego, czego się spodziewałam jest super!

4 komentarze:

  1. Najskuteczniejsza metoda na grzyb domestos na gąbkę lub szczotkę i wcierać aż do tynku w przeciwnym razie będzie to walka z wiatrakami . Nawiasem mówiąc chiński robotnik ma lżej niż polski... . Liczę no kolejne artykuły o klasie robotniczej dziękuje i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha chciałabym, żeby było tak łatwo. Chodzi o to, że większość budynków jest tu źle zaprojektowana. We wnękach przy klimatyzatorach jest bardzo wilgotno, elewacja jest gówniana i do tego wszystkie budynki (przynajmniej te na południu) są bez izolacji. Mam wrażenie, że z takim dziadostwem nie ma co walczyć i malowanie raz na rok to nie dramat, ale bardzo dziękuję za podpowiedź. Mam nadzieję, że pewnego dnia uda mi się przekonać jakiegoś Chińczyka do odwalenia kawału dobrej roboty:)

      Btw, skąd takie zainteresowanie klasą robotniczą w Chinach?

      Usuń
    2. I co dokładnie rozumiesz przez to, że chińscy robotnicy mają lżej niż polscy?

      Usuń
    3. "Btw, skąd takie zainteresowanie klasą robotniczą w Chinach?"

      Pewnie dlatego, że takich jest najwięcej w Polsce. Widocznie nie każdy przeglądający tego bloga to student sinologii :)

      Usuń