wtorek, 7 stycznia 2014

Pierwsze naprawy

Dzień 9. Gdzieś w trasie, okolice Vinh

Pierwsza plaża do której dotarliśmy
Nareszcie plaża! Zafundowaliśmy sobie przystanek w ślicznym miejscu i ruszyliśmy w dalszą drogę zakurzoną autostradą (a raczej remontowaną drogą haha). W okolicy nie ma absolutnie nic do zobaczenia, więc prujemy czym dalej na południe, gdzie jest znacznie cieplej. Wieczorem na trasie czekała na nas niespodzianka; ciemno, pusto, a tu motor stanął po środku drogi! Wietnam nie rozpieszcza haha.

W naprawie
Kilometrami brak jakiejkolwiek zabudowy, a my zatrzymaliśmy się 10 metrów przed pierwszym domem w jakieś małej wiosce. Ale mieliśmy szczęście! Zapukaliśmy do drzwi, gdzie łamanym N I E M I E C K I M dogadaliśmy się z Panem Wietnamczykiem, który przepchał nas do najbliższego mechanika i jeszcze dopilnował, żeby nas zbytnio nie przyciął. Wszyscy myśleli, że to problem ze sprzęgłem i w głowie szybko zaczęły wirować najczarniejsze myśli; noc spędzona na pustkowiu, pchanie motoru godzinami, kilkudniowe naprawy itp. Na szczęście w warsztacie okazało się, że jedynie zgubiliśmy łańcuch, który na dodatek Pan Wietnamczyk znalazł na autostradzie w środku nocy!! Mechanik podreperował nam jeszcze kilka dodatkowych elementów i znów byliśmy gotowi do drogi. Godzina i po sprawie! Tym razem obyło się bez dramatów.

To jeszcze nie koniec niespodzianek na dzisiaj. Chwilę później zatrzymaliśmy się na kawę u przemiłej pani, z która zaproponowała nam nocleg u siebie w domu. Co za przemiła kobieta! Postanowiliśmy jednak nie nadużywać gościnności i znaleźliśmy pierwszy lepszy nocleg. 

Nie wiem kto mi nagadał o Wietnamczykach, ale to są najmilsi ludzie na świecie! Czasami mam wrażenie, że podróżuję po innym Wietnamie niż moi znajomi. Choć zgodzę się w 100%, że wszyscy ci, którzy mają tu do czynienia z turystyką, są zepsuci do cna;)

1 komentarz: