piątek, 5 lutego 2016

Trzęsienie ziemi

Dzień 5, z Katmandu do Bhaktapur

Dzisiejszy dzień rozpoczął się wyjątkowym spotkaniem. Dzięki Eddi'emu Nepalczykowi poznałam nepalskiego szamana, który zgodził się z nami porozmawiać. Pewnie od razu przychodzi Wam na myśl zjawiskowy obraz ascetycznego mężczyzny z dredami, pomalowaną twarzą, ubranego w dziwaczne szaty i podpierającego się dziwaczną laską. Będę musiała Was rozczarować;) Żadnych masek, piór, talizmanów, amuletów, różdżek oraz innych "magicznych" rekwizytów. Guru Kedar Baral wygląda "najnormalniej" jak to tylko możliwe, nawet nie miał kropki na czole! Pozory mylą haha.

ja i Guru Kedar Baral
Szaman opowiedział nam swoją historię jak w wieku siedmiu lat został zabrany w dżungli przez Ban Jhakari (pomocnika Shivy), potocznie nazywanego leśnym Bogiem. Przez siedem miesięcy mieszkali razem w jaskini pośrodku dżungli, gdzie Kedar Baral pobierał nauki. Kiedy wrócił do domu po ukończeniu "szamańskiego kursu" okazało się, że cała jego rodzina myślała, że nie żyje i nawet urządzili mu symboliczny pogrzeb:D Zdobyte umiejętności obecnie pozwalają mu leczyć ludzi, przepowiadać przyszłość oraz pomagać ludziom na wiele innych sposobów. Fantastycznie spędziliśmy przedpołudnie na rozmowach o celu i sensie życia, szamanizmie, regółach rządzących światem oraz wielu innych fascynujących tematach. Guru obiecał, że przepowie mi przyszłość za kilka dni jak będziemy mieć trochę więcej czasu. Już nie mogę się doczekać!

Po południu pojechaliśmy lokalnym autobusem do Bhaktapur, średniowiecznego miasteczka w dolinie Katmandu. Przy rytmach nepalskich hitów puszczonych na pełen regulator, podziwiałam lokalne widoki wciśnięta pomiędzy starszego pana z tobołkiem a panią z żywą kurą pod pachą. Przez większość drogi miało się wrażenie, że autobus jeździ po schodach, co stwarzało idealną okazję pasażerom do nawiązywania nowych znajomości. Wciąż zadziwia mnie nepalskie podejście do życia. Wszyscy tu są mili, uprzejmi i uśmiechnięci, nic nie stwarza im problemu - no w końcu to kraina Buddy;)

Samo miasteczko jest prześliczne. Ludzie handlujący na ulicy, średniowieczna nepalska architektura, domy z czerwonej cegły, drewniane ganki i okiennice - kolejna podróż w czasie. (Zdjęcia jutro;) Tutaj czekała mnie też nie lada niespodzianka... Zatrzęsło się! Tak! Najprawdziwsze trzęsienie ziemi! Na początku myślałam, że wojsko przejeżdża nam pod oknami, haha, ale zaraz potem zorientowałam się, że w tych wąskich uliczkach ledwo mijają się trójkołówki, więc ten huk i drżące ściany mogą mieć tylko jedną przyczynę. Trzęsienie ziemi! Lekko spanikowana, że to tylko wstępne wstrząsy poszłam do Nepalczyków. Oni ze stoickim spokojem wyjaśnili, że tak, to trzęsienie ziemi i że lepiej jak już pójdę spać, bo ciepła woda kończy się wcześnie rano, haha.


2 komentarze:

  1. Od kilku lat przymierzam się do wyjazdu Indie-Nepal i ciągle przeszkody i życiowe zawirowania, ale z radością i zaciekawieniem czytam Twe wpisy. I mam ciągle nadzieję, że pewnego dnia dane mi będzie... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie trzymam kciuki! Cieszę się, że moje wpisy służą Ci jako inspiracja, pozdrawiam :)

      Usuń