Dzień 4, Katmandu
Już stanęłam na nogi po wczorajszym zatruciu, ale wciąż jestem trochę osłabiona i zdecydowanie trzeba było zwolnić tempo. Mimo lekkiego wycieńczenia odwiedziłam dzisiaj Boudhanath (lub Bodhnath), czyli tybetańską stupę. Miejsce to jest centrum tybetańskiej kultury w Nepalu. Po przekroczeniu głównej bramy momentalnie wkracza się w zupełnie inny świat. Mieszkańcy oraz wierni noszą tradycyjne tybetańskie stroje, tutejsze
restauracje serwują tybetańskie specjały, a sklepiki pełne są
tybetańskich bibelotów. Nie tylko główna stupa jest urokliwa, równie zachwycający jest gąszcz oplatających ją uliczek. Wąskie alejki pełne są wiernych oraz mnichów z ogolonymi głowami w brunatnoczerwonych szatach. Stroje mnichów fantastycznie współgrają z bielą kopuły oraz kolorami okolicznych sklepików i restauracji. Atmosfera tego miejsca nie tylko przesiąknięta jest zapachem kadzidełek i przypraw, ale również spokojem, łagodnością i mistycyzmem odległej kultury. Buddyzm tybetański oraz jego wyznawcy zaznali tutaj spokoju i wolności, o których mogliby tylko marzyć w zniewolonym Tybecie.
Jak widać na zdjęciu, również i ta stupa bardzo ucierpiała podczas trzęsienia ziemi. Na szczęście prace wrą i już niedługo powrócą czasy jej świetności. Wtedy przyjdzie kolej na renowację kolejnego zabytku.
Po południu Aditya Nepalczyk zabrał mnie na spotkanie nepalskich rolników, farmerów, biznesmenów i profesorów, gdzie był głównym prowadzącym i dlatego przyjęto nas z największymi honorami. Aditya promował uprawy hydroponiczne, czyli rodzaj upraw bez pestycydów. Błyskawicznie główny nurt spotkania popłynął w kierunku naturalnych upraw, ekologii i organicznej żywności. Widać, że Nepalczycy, podobnie jak Polacy, mają dość sztucznych nawozów, pestycydów, herbicydów, genetycznie modyfikowanego badziewia oraz wszechobecnej chemii. Jak widać mamy 28 milionów sprzymierzeńców ;)
Świetny wpis, dzięki wielkie ;)
OdpowiedzUsuńPrzyjemność po mojej stronie ;)
UsuńBardzo ciekawe zdjęcia tu wstawiłeś.
OdpowiedzUsuń