niedziela, 10 marca 2013

Wczoraj szorty, dzisiaj rękawiczki

Zaraz po rozpoczęciu semestru, zostałam wezwana do jednego z tysiąca biur uniwersyteckich w sprawie jakiś zawodów. Bardzo mgliście tłumacząc o co chodzi, pani z biura "sprzedała" mi udział w zawodach jako "zawody w bieganiu". Na początku było tylko bieganie, potem bieganie z mapą, potem jeszcze taiji (tai chi). Jak doszło do tańców, to im powiedziałam, że nie ma takiej opcji i niech sobie to wybiją z głowy. Nie będę latać z po scenie wymachując pomponami! Ostatecznie stanęło na biegu na orientację i taiji.

Wspomniane zawody odbędą się 24tego i 25tego marca, pomiędzy osiemnastoma szanghajskimi uniwersytetami. Dlaczego w niedzielę i poniedziałek? Nikt nie wie. Cały system tych zawodów, jest wyjątkowo chiński (bez sensu) i do tego panuje duża dezorientacja wśród zawodników i organizatorów. Mamy 2 tygodnie, aby przygotować cały układ taneczny i trzyminutowy pokaz taiji. Jeżeli chodzi o bieg na orientację, to dostaliśmy dwuminutowy wykład o kompasie i na tym się skończyło. Faceci będą jeszcze grać w kosza, a  piątej kategorii nie znamy. Z całego uniwersytetu zostało wybrane 10 osób: 2 Chińczyków i 8 obcokrajowców. Każde z nas weźmie udział w więcej niż jednej dyscyplinie.

Tak się złożyło, że dzisiaj był dodatkowy trening taiji (tai chi). Akurat kiedy w dzień było 8 stopni, a wieczorem na pewno nie jest więcej niż 6, zorganizowali nam trening w nieogrzewanej sali gimnastycznej (oczywiście ściany bez izolacji). Uwierzycie, że wczoraj było 31 stopni? A dzisiaj jest taka piździawka, że trzeba ubrać zimowe buty, płaszcz, rękawiczki? Pogoda w Szanghaju jest niewiarygodnie zmienna, szczególnie o tej porze roku. Gdyby nasze umiejętności taiji były na jakimkolwiek poziomie, nie stanowiłoby to problemu, bo podczas wykonywania ćwiczeń znacznie poprawia się krążenie i nie czuć zimna. Niestety to było pierwsze spotkanie i wszystkich trzeba było nauczyć każdej postawy od zera. Wymagało to zastygania w każdej pozie na kilka minut, aż trener poprawi całą grupę, każdego z osobna. Ale wymarzliśmy!

Ciekawe było jak w ogóle zorganizowali całą sprawę. W Polsce, po prostu by wybrali grupę zawodników, ewentualnie zostałyby zorganizowane eliminacje i wyznaczone godziny treningów. I koniec. W Chinach nie może być tak łatwo. Pomijając cały dezorientujący proces informacji, trzeba było jeszcze nawiązać relacje. W ostatnią środę zostaliśmy zaproszeni na oficjalną kolację w uniwersyteckiej restauracji. W całej sali zajęte były tylko dwa duże okrągłe stoły; jeden dla nas (zawodników), a drugi dla nauczycieli i osób nadzorujących całe przedsięwzięcie. To bardzo charakterystyczne w Chinach. W zawodach startuje 10 osób, ale nadzoruje je 12. (Podobną sytuację odnoszącą się do malowania opisywałam tutaj.) Kolacja była przepyszna i miło nas zaskoczyli drobnym finansowym wsparciem. Zjedliśmy, pogadaliśmy i zabraliśmy się do domu z niewiele mniejszym mętlikiem odnoszącym się do zawodów, niż mieliśmy przed spotkaniem. Rozjaśniła się przynajmniej jedna kwestia. Jeżeli zdobędziemy podium, to zakwalifikujemy się do zawodów między 3 najbliższymi prowincjami, a potem ewentualnie na szczebel narodowy. Okazuje się, że to jakieś poważne zawody!

Następny trening taiji jutro. Mam nadzieję, że znowu przyniosą nam słodkości!

Kobieta ćwicząca odmianę taiji z mieczem. (O wschodzie słońca na Bundzie)

2 komentarze:

  1. Wreszcze coś o taiji.:)Wogółe interesuje mnie wu shu a ostatnio właśnie studiuje książkie o tai chi chuan,oczywiście teorię,czyli :dao,Zhang Sanfeng i tak dalej.Osobiście uprawiałem kick-boxing a po drodze otarłem się o karate,judo itp.Miło jednak czytać troche o Pani wrażeniach z treningu.Jeśli można to proszę co jakiś wpisów na temat taiji.Pozdrawiam jeszcze z zimowej Bydgoszczy po wiosny jak nie widac tak nie widać.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moż jest jakieś zagadnienie związane z taiji, które szczególnie Cię interesuje? Chętnie się dopasuję z poszerzeniem tematu w dowolnym kierunku. Również ciepło pozdrawiam!

      Usuń