wtorek, 13 sierpnia 2013

Haldi pana młodego

Dzień 10. Dhaka

Druga impreza ślubna, haldi pana młodego. Tym razem w centrum uwagi jest Tanvi, narzeczony Tasfii. To również jego rodzina jest dzisiaj odpowiedzialna za organizację przyjęcia. Szczerze mówiąc oba haldi były niemal identyczne, łącznie z jedzeniem i dekoracją. Największa różnica to taka, że przewodni kolor strojów gospodarzy to ciemny fioletowy, a nie na zielony. Oczywiście nastąpiła zamiana ról; to rodzina Tasfii przyniosła prezenty; słodycze, przekąski, materiały, itp, oraz oczywiście jego ślubne szaty, a rodzina pana młodego obsypywała nas na wejściu kolorowymi papierkami. Jego ceremonia wyglądała dokładnie tak, samo jak jej. Musiał cierpliwie siedzieć na scenie przez kilka godzin, podczas gdy wszyscy goście podchodzili po kolei, aby wysmarować go żółtą pastą, nakarmić i zrobić sobie z nim zdjęcie. Jego cierpliwość wyczerpała się znacznie szybciej niż Tasfii i łatwo było zauważyć, że najchętniej zszedłby ze sceny już po pierwszych 25 minutach.

Zarówno ja, jak i Patrick Kanadyjczyk poznaliśmy pana młodego dopiero dzisiaj. Tanvi Bengalczyk wydaje się być bardzo zabawną i przyjazną osobą. Bardzo nalegał, żeby pomóc mu z jedzeniem i tak też zrobiliśmy. Na zdjęciu poniżej Patrick podjada przekąski pana młodego :D


Jak wspomniałam, już wcześniej rodziny dzielą się organizacją poszczególnych uroczystości, co oczywiście prowadzi do rywalizacji pomiędzy nimi. Strona pana młodego zadecydowała, że dzisiaj nie będzie tańców, ale za to jego starsza siostra i jeszcze jedna kobieta z ich strony będą śpiewały na żywo. Niestety, dzieci popsuły im plany znowu wyciągając mnie na parkiet. Przypadkowo ponownie rozkręciłam całą imprezę. Wszyscy szybko się dołączyli i roztańczyła się cała sala (znów zaproszonych zostało około 300 osób). Strasznie bałam się, że popełniam jakąś niestosowność, ale chyba wszyscy byli mi za to wdzięczni, bo przed wyjściem kilka rozradowanych kobiet przyszło uścisnąć mi rękę jak bohaterce wieczoru. Najwyraźniej oni uwielbiają tu tańczyć. Podobno na większości rodzinnych imprez kuzyni Tasfii zawsze organizują "bitwę" na taniec synchroniczny. Niestety tym razem program artystyczny przewidywał jedynie śpiewanie. Ach... Szkoda, że nas to ominęło.

Tatuaże z henny. To właśnie ich właścicielki wyciągnęły mnie na parkiet:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz