Centrum Ochrony Tajskich Słoni |
Show był bardzo fajny, szczególnie, że słonie sprawiały wrażenie zdrowych, zadbanych i dobrze traktowanych. Zwierzaki kłaniały się, grały na instrumentach, przenosiły belki, przesuwały kłody, podawały patyki ludziom, którzy siedzieli na ich grzbietach i robiły mnóstwo innych tricków. Zdecydowanie najlepszy pokaz dała słonica, która namalowała obraz. Słyszałam, że to możliwe, ale wyobrażałam sobie raczej abstrakcyjne bazgroły, a nie prawdziwe rysunki! Przyznam, że wciąż jestem pod dużym wrażeniem. W centrum widzieliśmy też jak robi się papier ze słoniowych odchodów. Fujj... Jedyne co to szkoda, że nie widzieliśmy cmentarzyska dla słoni, które powinno się znajdować w okolicy, ale na miejscu nie było żadnej informacji. Według buddyjskiego zwyczaju te zwierzęta kremuje się po śmierci i zakopuje prochy w wyznaczonym do tego miejscu. Ciekawe jak wygląda taki cmentarz?
Patrick Kanadyjczyk prowadził skuter w drogę powrotną. Pierwszy raz w życiu i powiem szczerze, że na prawdę nieźle mu szło. Kiedy dotarliśmy z powrotem do Lampang, skoczyliśmy na stację kolejową, żeby sprawdzić pociągi do Chiang Mai, następnego miasta. Tam, uczciwa kasjerka doradziła nam żeby pojechać autobusem, bo pociąg się bardzo spóźni. W sumie sprawiała wrażenie jakby ten pociąg w ogóle miał nie dojechać. Oddaliśmy więc skutery, spakowaliśmy plecaki i wyruszyliśmy autobusem do Chiang Mai, gdzie Tanita ma do nas dołączyć z samego rana.
Więcej zdjęć tutaj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz