czwartek, 9 sierpnia 2012

Dzień 12. Lampang

Centrum Ochrony Tajskich Słoni
Drugi dzień w Lampang. Poranek zapowiadał się bardzo nieciekawie, od wczoraj po południu padało nonstop, więc organizacja szła baaardzo powoli. Śniadanie zjedliśmy w porze lunchu i właśnie wtedy przestało padać. Stwierdziliśmy, że w takim razie uda nam się jeszcze zobaczyć słonie. Kobieta prowadząca nasz hostel poinformowała nas, że musimy się pospieszyć, bo ostatni pokaz zaczyna się za mniej niż godzinę, słonie znajdują się 37 km od Lampang, a my nie mamy jeszcze wypożyczonego skutera. Prędko uwinęliśmy się ze wszystkim i wyruszyliśmy w drogę. Dotarliśmy na miejsce 5 minut przed pokazem, chociaż chyba ominęło nas kompanie zwierzaków.

Show był bardzo fajny, szczególnie, że słonie sprawiały wrażenie zdrowych, zadbanych i dobrze traktowanych. Zwierzaki kłaniały się, grały na instrumentach, przenosiły belki, przesuwały kłody, podawały patyki ludziom, którzy siedzieli na ich grzbietach i robiły mnóstwo innych tricków. Zdecydowanie najlepszy pokaz dała słonica, która namalowała obraz. Słyszałam, że to możliwe, ale wyobrażałam sobie raczej abstrakcyjne bazgroły, a nie prawdziwe rysunki! Przyznam, że wciąż jestem pod dużym wrażeniem. W centrum widzieliśmy też jak robi się papier ze słoniowych odchodów. Fujj... Jedyne co to szkoda, że nie widzieliśmy cmentarzyska dla słoni, które powinno się znajdować w okolicy, ale na miejscu nie było żadnej informacji. Według buddyjskiego zwyczaju te zwierzęta kremuje się po śmierci i zakopuje prochy w wyznaczonym do tego miejscu. Ciekawe jak wygląda taki cmentarz?


Patrick Kanadyjczyk prowadził skuter w drogę powrotną. Pierwszy raz w życiu i powiem szczerze, że na prawdę nieźle mu szło. Kiedy dotarliśmy z powrotem do Lampang, skoczyliśmy na stację kolejową, żeby sprawdzić pociągi do Chiang Mai, następnego miasta. Tam, uczciwa kasjerka doradziła nam żeby pojechać autobusem, bo pociąg się bardzo spóźni. W sumie sprawiała wrażenie jakby ten pociąg w ogóle miał nie dojechać. Oddaliśmy więc skutery, spakowaliśmy plecaki i wyruszyliśmy autobusem do Chiang Mai, gdzie Tanita ma do nas dołączyć z samego rana. 

Więcej zdjęć tutaj.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz