Z samego rana wszyscy spakowaliśmy plecaki, wynajęliśmy tuk tuka i odstawiłyśmy Patricka na lotnisko. Coś tam przebąkiwał, że może jeszcze wróci na chwilę do Tajlandii, ale nie sądzę. Niech się dobrze bawi w Wietnamie i oby jego ręka wytrzymała ten pomysł:)
A to drugie i ostatnie wspólne zdjęcie. |
Reszta dnia upłynęła generalnie bez szału. Właśnie wleczemy się pociągiem do stolicy i pewnie zostało nam jeszcze ponad 12 godzin do końca. To jakieś 500 km, więc nie ma co się dziwić, że tyle to trwa. Mam tylko nadzieję, że uda mi się naprawić laptopa. Oby...
A na koniec dnia jeszcze mała sesyjka z Chinolem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz