sobota, 4 sierpnia 2012

Dzień 7. Bangkok

Wat Prakeo
Nareszcie dotarłam do Pałacu Królewskiego! To ostatni punkt na mapie Bangkoku, który chciałam odwiedzić. Ładny, ale w sumie nic specjalnego, trochę jak Zamek w Warszawie - warto zobaczyć, ale tylko raz. W obrębie pałacu znajduje się także ta świątynia, którą widziałam dwa dni temu (ta, co były takie tłumy). Poszłam zobaczyć, tym razem na spokojnie. Kolorowa i bogato zdobiona złotem. Ciekawe, że na pierwszy rzut oka wszystkie tajskie świątynie wyglądają tak samo, ale każda z nich ma w sobie coś bardzo charakterystycznego.

Dzisiaj zwiedzałam miasto razem z Patrickiem z Kanady. Tanita poznała go w Szanghaju i zaprosiła do Bangkoku, poznaliśmy się dzisiaj rano. Prawdopodobnie będzie podróżował razem z nami po Tajlandii, przynajmniej tyle, na ile starczy mu czasu.

Po południu szwendaliśmy się razem po Bangkoku. Właśnie tak odkrywa się najlepsze zakamarki miasta! Znaleźliśmy meczet, gdzie zostaliśmy bardzo miło przyjęci przez tamtejszych wiernych. To było trochę jak teleportacja do zupełnie innego kraju. Ciekawe było to, że faktyczny meczet znajdował się na czwartym piętrze jakiegoś budynku. Do tego, bardzo im zależało, żebyśmy pojechali też na szóste. Znajdowało się tam jedynie kilka małych pokoi, które chyba służyły do modlitwy, medytacji lub studiowania na osobności. Nie było tam dużo do zobaczenia, ale warto było odwiedzić to miejsce. Potem chcieliśmy odwiedzić hinduską świątynię, ale nie udało nam się jej znaleźć. Za to trafiliśmy w kilka wąskich uliczek, gdzie sprzedawano rozmaite figury wykonane z kamienia, drewna lub metalu. Niektóre z nich były na prawdę ogromne i bardzo ciężkie, większość z nich była buddyjska, ale były też chińskie i hinduskie. Na koniec pogubiliśmy się szukając chińską świątynię, co chyba było równie fajnym doświadczeniem jak odwiedzenie meczetu. Przeciskaliśmy się przez jakieś wąskie uliczki nad małym kanałem, gdzie mieliśmy niezły wgląd w domostwa mniej zamożnych Tajów. Ciężko znaleźć takie miejsca w przewodniku. Kiedy dotarliśmy do chińskiej świątyni, okazało się, że jest już zamknięta.

Na sam koniec dnia wylądowaliśmy znów na tej ulicy, gdzie jest pełno barów i spędziliśmy tam miły wieczór razem z Tanitą, która dołączyła do nas po zmierzchu.
Więcej zdjęć z Bangkoku znajdziesz tutaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz