czwartek, 16 sierpnia 2012

Dzień 19. Pai

Na dzisiaj był ambitny plan, wstać o 6 rano i do wieczora zobaczyć wszystko co znajduje się w okolicy. Ledwo zwlokłyśmy się z łóżka o 9...

Pierwsze miejsce, które odwiedziłyśmy to chińska wioska. Kiczu jeszcze więcej niż w przeciętnym China Town, czyli dokładnie to czego można się było spodziewać. Już tutaj zaczęło padać, ale twardo, nie poddając się, z pozytywnym nastawieniem wyruszyłyśmy dalej, zobaczyć jakiś wodospad. Kurde, ale dramat. Następny przereklamowany punkt na mapie Tajlandii. Tu dorwała nas silna ulewa, która dała nam trochę do myślenia. Zdecydowałyśmy wrócić jak najszybciej do Chiang Mai i zaciągnąć Particka na południe, gdzie mógłby spokojnie wydobrzeć na plaży popijając drinka z parasolką (bo to na pewno przyspieszyłoby działanie środków przeciwbólowych:).

Lało praktycznie przez całą drogę powrotną, ale miałyśmy też trochę szczęścia. Ulewa ustąpiła dokładnie w momencie kiedy dotarłyśmy do gorącego źródła. Wygotowałyśmy tyłki i ruszyłyśmy dalej. Deszcz padał nieprzerwanie, aż do samego Chiang Mai, gdzie Patrick nas uprzejmie powiadomił, że pogoda była tu całkiem niezła przez całe dwa dni. To się wybrałyśmy w góry:) Ale i tak wyprawa mi się bardzo podobała i chciałabym tu wrócić następnym razem. Bardzo fajne miejsce.

Z naszych planów nici. Patrick wydobrzał i postanowił, że jutro leci do Wietnamu spotkać się z kolegą. Bilet miał już wykupiony wcześniej, to dlatego. Lekko wątpię w ten pomysł, ale na jego miejscu pewnie postąpiłabym tak samo.

Deszczowe wdzianka.
Więcej zdjęć z Tajlandii tutaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz