niedziela, 26 sierpnia 2012

Dzień 29. Pattaya

Przyjechaliśmy tu wczoraj późnym popołudniem i zaraz po zameldowaniu się w hotelu ruszyliśmy w miasto. Ciężko opisać, co tu się dzieje. Pattaya słynie z seksturystyki, ale ogrom tego zjawiska znacznie przerósł moje oczekiwania. Ulice wzdłuż plaży okupują legiony prostytutek i wszędzie pełno starszych Białasów z młodym Tajkami. To dopiero początek... Wieczorem poszliśmy na Walking Street, czyli słynny deptak dla klubowiczów. W ciągu pierwszych 10 minut zostałam zaproszona do sex-shopu, na seks masaż i lesbijski show. Miejsce aż ocieka najróżniejszymi usługami erotycznymi. 3/4 lokali w centrum to nocne kluby, masaże z happy endem i wszelkiego innego rodzaju show kierowane w różne gusta

Zagadka na dziś: Która z nich to facet?:)
To co naprawdę zwaliło mnie z nóg to Alcazar Show, czyli kabaret z udziałem ladyboy'ów. Jest to niecodzienna wizytówka tego miasta. Ladyboy to mężczyzna, który zmienił płeć przy pomocy operacji plastycznych i leków hormonalnych. Widzisz na scenie 20 tańczących kobiet, ale wiesz że żadna z nich nie jest kobietą. To naprawdę dziwne uczucie...

Uwierzycie, że to facet?
Moim zdaniem nie można wyjechać z Pattayi nie oglądając tego spektaklu. To prawda, że część z tych ludzi wygląda jak pokraczne kobiety, albo jak kobiety po zdecydowanie za dużej ilości operacji plastycznych, ale byli też tacy, którzy wyglądali jak najprawdziwsze piękności. Szok! Chociaż Tanita twierdziła, że i tak widzi różnicę...

Kiedyś myślałam, że ludzie decydują się na takie operacje z biedy, żeby pracować w seks turystyce. I jakoś wydaje mi się to bardziej normalne niż robienie tego na własne nieprzymuszone życzenie. Większość z nich to przeciętni obywatele, a nie prostytutki - to jest najdziwniejsze. Widziałam ladyboyów pracujących jako fryzjerki, kosmetyczki, kelnerzy, etc. Fakt, że widziałam także monstra bardziej przypominające karykaturę człowieka niż kobietę, ale przekonałam się też na własne oczy, że czasami nie da się ich odróżnić.

Same wykonanie pokazu było ok, ale porównywanie go z Lido lub Mouline Rouge w Paryż uwłacza tym dwóm ostatnim. Nie ze względu na wykonanie przez trzecią płeć, ale ze względu na jakość wykonania. Ruchy niektórych 'artystów' momentami przypominały bardziej aerobik niż taniec i żaden z nich nie śpiewał na żywo. Ale niektóre występy były ciekawe i dobrze dobrane. Na przykład, wykonanie przez ladyboy'a koreańskiej piosenki I can change (Mogę się zmienić) było tak dobitnie dwuznaczne... Mistrzostwo doboru utworu do sytuacji, i uwierzcie mi; zapada w pamięć. Był też moment, kiedy na scenie tańczyło z 25 ladyboy'ów przebranych za pingwiny z pokrywami od śmietników. Powiem szczerze, że udało im się zasiać ziarno dezorientacji wśród widowni.

Po spektaklu można było jeszcze zrobić sobie zdjęcie z najpiękniejszymi ladyboy'ami, co dawało okazję zobaczenia ich z bliska. Efekt tego jest taki, że jak teraz widzę mocno umalowaną kobietę na ulicy, to mam wrażenie, że to mężczyzna. Powiem szczerze, że wciąż dochodzę do siebie. W ciągu tego miesiąca zadałam Tanicie z jakieś 150 pytań dotyczących ladyboy'ów. Pokazała mi też zdjęcia swojego kolegi, który powoli staje się kobietą. W życiu bym nie powiedziała, że to mężczyzna. To jedna z takich sytuacji, kiedy się o czymś wie, ale nie jest się tego świadomą. Trochę tak jak z jedzeniem w McDonaldzie. Wszyscy wiedzą, że to syf, ale nie są w pełni świadomi jak bardzo jest to dziadowskie, więc jedzą. Z ladyboy'ami jest tak samo. Wiesz, że istnieją i mniej więcej przez co muszą przejść żeby stać się 'kobietą', ale jak zobaczysz skalę na własne oczy, to dopiero cię uderza jak bardzo to jest szalone.


W Pattayi jest ich pełno na ulicach, w barach, pubach i przed większością klubów nocnych. Domyślam się, że w domach publicznych jest ich jeszcze więcej. Szaleństwo. Tajowie podchodzą do nich, jak na nasze realia, bardzo tolerancyjnie. Z godnie z buddyjską wiarą bardziej im się współczuje niż poniża, znieważa i dyskryminuje. Ale Tanita mówi, że robi się tego już zbyt popularne. Są nieszkodliwi, ale co za dużo to niezdrowo.

Ten show bardzo przyćmił wydarzenia z dzisiejszego dnia. Wciąż pojawiają mi się tysiące pytań na ten temat... Opuściliśmy Pattayę z samego rana. Tanita ma BARDZO dość tego miejsca. Mi już też wystarczy. Rzesze prostytutek, brudne plaże i szalone życie nocne, co nie znaczy że nie warto tego doświadczyć!

Pojechaliśmy więc w jedno miejsce pokarmić małpy, ale były już zdecydowanie przekarmione i wiele z nich nie wyglądało zdrowo, przykry widok. Resztę dnia spędziliśmy na plaży, to ostatnia okazja w tym roku:)

Teraz siedzę już Bangkoku i zaraz wracam do domu. Już nie mogę się doczekać!

Więcej zdjęć jak zawsze tutaj.
 

1 komentarz:

  1. Czy będąc w Tajlandii odwiedziliście studio masażu tajskiego? Tylko takie "prawdziwe" studio a nie te na Walking Street. Masaż tajski jest naprawdę rewelacyjny i nie ma nic wspólnego z sexem. Polecam wybrać się do tajskiej masażystki posiadającej na przykład dyplom ze świątyni Wat Pho. Można je również znaleźć w Polsce!

    OdpowiedzUsuń