środa, 15 sierpnia 2012

Dzień 18. Pai

Koło południa pojechałyśmy skuterem do Pai, małego miasteczka na północ od Chiang Mai. Leży ono w górach i słynie z przepięknych widoków oraz plemion górskich. Patrick musiał zostać w hostelu, bo jego stan nie pozwala mu jeszcze podróżować. Pewnie znacznie mu się polepszy przez te dwa dni jak nas nie będzie. Oby.

Dotarłyśmy na miejsce pod wieczór. Droga zajęła nam strasznie dużo czasu, ponieważ padało i musiałyśmy przeczekiwać deszcz kilkakrotnie. W końcu jest pora deszczowa... Niemal cała droga prowadzi krętymi zawijasami wśród przepięknych widoków. Wyniosłe góry przykryte gęstymi chmurami otaczające głębokie doliny, po prostu bajkowo!

Gdzieś po drodze do Pai.
Wieczorem poszłyśmy się przejść po miasteczku i spotkałyśmy dwóch Żydów, którzy się do nas dołączyli. Jeden z nich właśnie miał założone trzy szwy, bo rozciął sobie wargę gdzieś na jakimś wodospadzie. W sumie jak rozejrzałyśmy się po mieście, to zauważyłyśmy mnóstwo 'rannych' turystów. Widać wszyscy tutaj wykorzystują swoje wakacje w 100%:) Drugi Izraelczyk był straszny i niestety to on mówił płynnie po angielsku, więc mówił za dwóch. Już na wstępie zaczął cisnąć po Tajlandii. Jak rozkręcił się na dobre, to przerzucił się na Polskę. W końcu nie wytrzymałam i powiedziałam mu, że jest gorszy niż Niemcy. Wtedy trochę przystopował. Przysięgam, nikt do tej pory nie obraził mojego kraju tyle razy, w tak krótkim czasie. Dramat.

Bardzo przypadła mi do gustu atmosfera tego miejsca. Jest tu zaskakująco doża różnorodność kulturowa. Na ulicach widać pełno tajskich Muzułmanów, trochę Hindusów i od dziwo... Rastafarian. To chyba pierwsze miejsce gdzie widziałam Azjatów z dredami! Nie było ich dużo, ale ich obecność stwarzała niepowtarzalny nastrój wszechobecnego wylajtowania:D Wisienką na torcie był Jack Sparrow w swoim pirackim gruchocie:)

Więcej zdjęć jak zawsze tutaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz